Matylda urodziła się 01.10.2017 r. Wbrew wcześniejszym badaniom, niestety prawa stopa nie wykształciła się prawidłowo. Matylda nie posiada kości pięty, 3 paluszków, kości strzałkowej, natomiast kość piszczelowa i udowa są krótsze. Z taką wadą rodzi się tylko kilkoro dzieci rocznie. Jedyną szansą dla nóżki Matyldy w chwili obecnej jest leczenie u dr Paleya w USA. Dr ten z powodzeniem leczył już osoby nie tylko ze świata, ale i Polski. Na chwilę obecna rodzice potrzebują kilkaset tysięcy złotych na leczenie - realne koszty i plan leczenia dopiero jest ustalany (konkrety rodzice poznają pod koniec stycznia). Sama kwota jednak nie zbierze się ot tak, tylko trzeba działać jak najszybciej.
Przedmiotem aukcji jest nowa książka Aleksandra Doby Na fali i pod prąd. Opis książki:
Ta niezwykła książka jest opowieścią o całym życiu Aleksandra Doby. O przodkach, po których odziedziczył hart ciała i ducha, domu rodzinnym, latach nauki, młodzieńczych fascynacjach lekturowych i turystycznych, życiu zawodowym, małżeństwie, dzieciach. Jest też historią o odkrytej po trzydziestce kajakowej pasji i coraz odważniejszych podróżach w tym o trzeciej, odbytej latem 2016 roku, transatlantyckiej wyprawie kajakowej z Nowego Jorku do Lizbony. Na jej kartach spotykamy niezwykle silną i złożoną osobowość. Wizjonera i marzyciela z inżynierską precyzją realizującego nawet najbardziej śmiałe projekty. Patriotę nie tylko chwalącego, ale też krytykującego swój naród. Roześmianego gawędziarza, który nie rezygnuje z własnego zdania pod naciskiem innych. Duszę towarzystwa podróżującą w pojedynkę. Obieżyświata nigdy nie mającego dość pływania, a jednocześnie kochającego męża, ojca i dziadka. Jedynego kajakarza na świecie, który przemierzył Atlantyk w całości, od kontynentu do kontynentu, w dodatku będąc już po sześćdziesiątce, a który uparcie nazywa się turystą, nie sportowcem. Dodam jeszcze moją łzawą historię: 7 lat temu moim rodzicom (dosłownie, mamie i tacie) zdiagnozowano nowotwory złośliwe (potocznie - raka). O ile mama była takim typowym przypadkiem (rak piersi u kobiety przed 50, wykryty stosunkowo szybko, bez przerzutów), o tyle ojciec był przypadkiem, który według 90% lekarzy nie rokował - rak przełyku nie daje zbyt wielu nadziei, tym bardziej, że przyczyną jest wada genetyczna. 10% lekarzy w ogóle nie chciało rozmawiać. Jak jeździliśmy na konsultację jako dzieci swoich rodziców z wynikami to lekarze np. nie brali od nas pieniędzy, bo było nas im szkoda i raczej nie widzieli zbyt wielu perspektyw. W tzw. międzyczasie przerobiliśmy błędnie opisane wyniki w jednym z najlepszych szpitali w Warszawie, jeżdżenie na badania i konsultacje po Bydgoszczy, Warszawie, Łodzi, Katowicach, Krakowie - wszystko po to, żeby dostępna opcja leczenia była najlepsza i dawała szansę na ŻYCIE. Finansowo sobie radziliśmy, ale najważniejsza okazała się dobroć innych i wiedza - gdyby nie bezinteresowna pomoc innych ludzi, nigdy byśmy sobie nie poradzili. Szybkie terminy wizyt, badań, oferty noclegu, wsparcie psychiczne, co chyba było najważniejsze.... Ojciec przeszedł wstępną radiochemioterapię, kilka tygodni po tym operację całkowitego usunięcia przełyku - dał radę, a zmiana niemal w 100% zareagowała na wcześniejszą radiochemioterapię. Chirurg, chyba nie do końca poważnie podchodząc do 20-latki pytającej o operację ojca, kazał mi się modlić i wierzyć, że będzie dobrze. Modlitwa jest moją indywidualną sprawą, ale codziennie staram się pomagać innym, bazując na tym, jak wiele osób zupełnie obcych pomogło nam w tamtym momencie. Biorąc udział w tej aukcji nie tylko pomagasz Matyldzie, która jest tutaj najważniejsza, ale uczestniczysz w moim łańcuchu dobroci, który wiele razy już zdał egzamin! Podasz dalej? |